Co prawda ceny ropy naftowej na światowych rynkach obecnie nie są najwyższe w historii, ale paradoksalnie ceny na stacjach paliw już tak. Wszystko przez koncerny paliwowe, które dosłownie żerują na nieszczęściu kierowców, stale podwyższając ceny detaliczne. Pytanie tylko, jak długo jeszcze wszyscy wytrzymają tak wielkie podwyżki.
Coraz więcej kierowców deklaruje, że jeśli do końca roku ceny paliwa na stacjach benzynowych nie spadną, to będą oni zmuszeni sprzedać swoje cztery kółka. Problem jednak w tym, że droga ropa naftowa to zmora nie tylko zmotoryzowanych, ale nas wszystkich. W cenie praktycznie każdego produktu czy usługi zawarty jest koszt paliwa w formie produkcji czy dowozu. Czy więc tego chcemy czy nie – wraz ze wzrostem notowań ropy naftowej na światowych rynkach w górę idą także ceny – od chleba po drogie kosmetyki. Wielu specjalistów zastanawia się jednak, jak długo jeszcze przeciętny Kowalski nie tylko w Polsce, ale także w Europie Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych wytrzyma ten przysłowiowy wyścig szczurów. W końcu nasze wynagrodzenia nie rosną nawet w takim tempie, jak inflacja. Prędzej czy później zabraknie nam pieniędzy na wychodzenie do kina czy zakup nowego sprzętu elektronicznego. Czyżby na rynku szykowała się kolejna fala kryzysu?
Nikt co prawda nie chce powiedzieć tego wprost, ale jeśli ceny ropy naftowej nie spadną, to niewątpliwe że czeka nas fala bankructw – i to bynajmniej nie tylko wśród przedsiębiorstw. Problem jednak w tym, że stacje benzynowe nierzadko i tak już „dokładają do interesu”.
