Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego naprawdę straciła już cierpliwość do „cyrków” jakie mają miejsce w Grecji. Tym samym wezwała Grecję do płacenia podatków, a ich los zdetronizowała na skutek dzieci w państwach Afryki – „bardziej obchodzi mnie los dzieci w państwach Afryki”. Nie od dziś wiadomo że większość światowych państw – a raczej ich główni przedstawiciele – mają dość szamotaniny i wielkiego rozlewu gniewu jaki ma miejsce w Grecji. Ostatnio Christine Lagarde wzięła udział w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika Guardian, w którym dość mocno zasugerowała że nadszedł czas do spłacania zobowiązań i długów jakie zaciągnęła Grecja. W wywiadzie szefowa MFW przyznała że traci już resztki cierpliwości co do zachowania Greckich polityków, którzy kombinują jak tu tylko przedłużyć możliwość nie spłacania nałożonych na ich kraj długów. Lagarde przyznała że bardziej obchodzą ją dzieci w wioskach Afryki, gdzie mają tylko do 2 godzin lekcji dziennie oraz siedzą po trzy osoby na jednym krześle – podkreśliła, że widać u tych dzieci chęć uzyskania wykształcenia. Szefowa jest zdania że te dzieci bardziej potrzebują pomocy, niż same Ateny. W dalszej rozmowie stanowczo zaprzeczyła pogłoskom, które sugerowały złagodzenie warunków pomocy dla Grecji – tego rodzaju sugestia nigdy nie będzie brana pod uwagę i nie ulegnie złagodzeniu. Znacząco i twierdząco odpowiedziała na pytanie dotyczące czasu spłaty, oraz podkreśliła że nastąpił już koniec życia na kredyt przez Grecję i inne kraje europy, a przyszedł czas spłaty własnych zobowiązań.
Warto przypomnieć że kryzys w Grecji trwa już prawie 5 lat i bardzo mało prawdopodobne by przyszłe wybory, które odbędą się 17 czerwca, cokolwiek jeszcze zmieniły. Oczywiście istnieje pełna nadzieja i przekonanie że Grecja zacznie respektować zobowiązania wobec tego na co sama się zgodziła, jednak nie należy mieć złudnych nadziei. Jeżeli do władzy doszła by lewicowa partia SYRIZA, mielibyśmy pewność co do odrzucenia drastycznego programu oszczędnościowego, który został narzucony przez UE i MFW.
