Światowa gospodarka wydaje się żyć w pełnej obawie – nie mniejszej niż kraje strefy euro – przed zagrożeniem, które może ją szybko unicestwić. Szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde oceniła, że widoczne jest osłabienie zaufania do światowej gospodarki. Spowodowane jest to głównie wątpliwościami czy europejczycy są w stanie zapanować nad istniejącym kryzysem i bezpiecznie go stłumić. W ten sam sposób zaczynają pokładać coraz mniejszą ufność w Stany Zjednoczony, które także radzą sobie ze skutkami kryzysu od 2008 roku. Z pewnością walka nie jest łatwa, ale stanowczo potrzebna, gdyż bez niej wszystko co znamy w obecnej formie przestało by istnieć lub było by w naprawdę poważnych tarapatach. Podczas ostatniej konferencji prasowej w Waszyngtonie Lagarde podkreśliła, że problem kryzysu nie dotyczy jedynie europejczycy, ale jest to także jeden z problemów Stanów Zjednoczonych, którym grozi nie lada zgrzyt w razie braku porozumienia z Kongresem do końca tego roku. Spowodowało by to osłabnięcie i tak słabej perspektywy szybkiego opanowania kryzysu. W tym miejscu Lagarde zaznaczyła, iż na świecie stawia się coraz więcej pytań w dotyczących ekonomicznej przyszłości Stanów Zjednoczonych.
Istnieje też spora obawa, że ustanowione wcześniej ważne decyzje dla całej Europy – podczas spotkania antykryzysowego w czerwcu na szczycie Unii Europejskiej – nie będą realizowane lub będą, ale tylko w niewielkim procencie. W konsekwencji stabilizacja strefy euro zależy także od Europejskiego Banku Centralnego, do którego apelowała szefowa MFW, by ten podjął dalsze kroki w celu stabilizacji sytuacji w strefie euro. Obecna i dość niska inflacja umożliwia podjęcie bardziej zdecydowanych i agresywnych kroków.
