Początek tygodnia okazał się dość leniwy dla inwestorów lokujących w kontrakty na paliwa. „Czarne złoto” co prawda praktycznie stoi w miejscu, ale zdaniem analityków jest to jedynie cisza przed burzą – czyli przed serią dalszych wzrostów. Świat oczekuje bowiem, że Chiny będą aktywnie stymulować swoją gospodarkę – co z pewnością przełoży się na zwiększony popyt na paliwa.
Obecnie za ropę naftową trzeba zapłacić:
- w Londynie 114,45 USD za baryłkę, to wzrost o 0,20 USD
- w Nowym Jorku 96,34 USD za baryłkę, to spadek o 0,08 USD
„Inwestorzy chwilowo nie wiedzą, czy zaufać kolejny raz politykom, którzy zapewniają że nie zostawiają poszczególnych krajów w potrzebie, czy wycofać się z rynku w obawie przed jego załamaniem. Nic więc dziwnego, że początek tygodnia za oceanem to lekkie spadki, a w Europie lekkie wzrosty. Nastroje są co najmniej mieszane. Dopiero jutro przekonamy się, co z tego wyniknie” – mówią specjaliści.
Oczywiście najlepszym wyjściem byłaby solidna korekta, ponieważ ceny na stacjach benzynowych dochodzą już do granic absurdu. Jeśli jednak spekulanci zawierzą chińskim politykom, którzy zapewniają o chęci stymulacji gospodarki Państwa Środka (i to za wszelką cenę), to czeka nas prawdziwa drożyzna, która będzie trwała całymi tygodniami.