Wygląda na to, że w swoistą zabawę z Ukrainę wdała się również obecna kanclerz Niemiec Angela Merkel. W ostatnich wypowiedzianych publicznie słowach przypomniała, że Ukraina musi spełnić wszystkie stawiane przez Unię Europejską warunki, jeżeli chce liczyć na podpisanie umowy stowarzyszeniowej z tą instytucja europejską. Merkel nie zapomniała napomnieć także wciąż walecznej Rosji, twierdząc że żadnej kraj nie ma prawa decydowania o tym czy ktoś może współpracować z Brukselą – nawiązała tym samym do Rosji, która wetuje taką współpracę.
Nie ulega wątpliwości, że Merkel – wraz z innymi partnerami europejskimi – oczekuje podjęcia przez Ukrainę stosownych i przede wszystkim wiarygodnych kroków w kierunku spełniania warunków, które przybliżą ten kraj do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Najważniejszym z warunków wydaje się być zrewidowanie systemy selektywnego wymiaru sprawiedliwości, który według przywódców europejskich działa na korzyść obecnie rządzącego prezydenta Wiktora Janukowycza. Nie zmienia to jednak faktu, że Bruksela domaga się uwolnienia byłej premier kraju Julii Tymoszenko. Nie małą atrakcją było zapewnienie Niemiec, że będą one gotowe do wsparcia – również w postaci finansowej – procesu reform na Ukrainie. Oczywiście każdy scenariusz jest możliwy, jednak Ukraina jest zdecydowanie bliższa podpisania umowy, niż jakikolwiek inny kraj. Kraj ten musi jednak sam stworzyć odpowiednie warunki współpracy i to nie w przyszłości, a teraz.
Dodatkowo Unia Europejska deklaruje pomoc dla Ukrainy, jeżeli ta w wyniku umowy stowarzyszeniowej poniesie straty ze względu na negatywne reakcje ze strony Rosji – chodzi przede wszystkim o większe możliwości pod względem sprzedaży ukraińskich towarów na europejskich rynkach, a także odpowiednie zaopatrzenie się w energię.
