O tym, że Ukraina potrzebuje wsparcia finansowego, wie chyba każdy. Nie zaskoczę was też tym, że kraj ten jest zadłużony po uszy – choćby ze względów gazowych. Przemysł każdego dnia staje się coraz mniej wydajny, a gospodarka wyraźnie zwalnia. Ludzie boją się o pracę, o przyszłość kraju. Obecnie panujący rząd musi więc zdecydować się na kolejne, tym razem znacznie potężniejsze pożyczki, który były by w stanie spłacić większość zobowiązań i tym samym „uformować” pewne ramy państwa zupełnie od nowa. Pomoc zaoferował zarówno Międzynarodowy Fundusz Walutowy, jak i Unia Europejska. Stany Zjednoczone wraz z Kanadą również zaoferowały prywatne wsparcie dla tamtejszych władz.
Bez dodatkowego wsparcia ze strony zachodu, Ukraina szybko nie podźwignęła by się z sytuacji, w której znajduje się obecnie. Unia Europejska doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego przekazała tamtejszym władzą pierwszą transzę pomoc makroekonomicznej – poinformował o tym wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Siim Kallas. Kwota z pewnością nie jest zbyt duża, bo przelew wyniósł 100 milionów euro z zagwarantowanej 1,6 miliarda euro pożyczki.
Komisja Europejska poinformowała, że kolejna (druga) transza zostanie przekazana już niebawem, a jej wysokość będzie wynosić pół miliarda euro. Jest to możliwe dzięki ratyfikowaniu przez ukraińskich deputowanych porozumienia z Unią Europejską – w tej sprawie. Jeżeli Kijów zdecyduje się na realizację wszystkich uzgodnionych przez ministrów reform, to jest szansa by całą sumę otrzymać do końca tego roku. Całość pakietu pomocy dla Ukrainy ma wynieść 11 miliardów euro.
