Nie ma nic gorszego niż zadłużenie finansowe. Bardzo często powoduje ono stres, ponieważ na rynku pracy jest krucho, a sytuacja finansowa w niejednej firmie zmusza do pewnych ograniczeń – czasem do zwolnień. Nic więc dziwnego, że boimy się o swoją przyszłość, o to że nie stracimy pracy, ponieważ na naszych barkach ciąży finansowa pętla, którą trzeba spłacać i to przez dobre kilka lub nawet kilkanaście lat.
Warto jednak zauważyć, że zadłużenie polskich gospodarstw jest z roku na rok coraz większe i nie chodzi tu o zwykłe kredyty gotówkowe, a o kredyty hipoteczne. Z najnowszych danych wynika, że zadłużenie Polaków z tytułu kredytów hipotecznych wyniosło pod koniec czerwca blisko 82,5 miliarda złotych, co stanowi wzrost 2,3 procent względem końca roku 2013. Zadłużenie więc ciągle rośnie, choć warto zauważyć że w porównaniu do PKB zadłużenie hipoteczne polskich gospodarstw jest niezbyt wysokie – co troszkę ratuje nabrzmiałą sytuację.
Nie oznacza to jednak, że nie mogłoby być lepiej, bo zapewne mogłoby, ale nie jest. Jeżeli jednak podsumujemy łączne saldo kredytów w Polsce to wyjdzie nam całkiem spora sumka, która aktualnie stanowi około 21 procent produktu krajowego brutto – ale tego wyrażonego w cenach rynkowych. W gruncie rzeczy nie mamy się więc czym chwalić, a zadłużenie jest porównywalne do Włoch, Czech, Łotwy, Chorwacji czy Słowacji. Na unijnym rynku średnia to 43,1 procent, więc w naszym przypadku jest w miarę stabilnie.
Okazuje się, że największe długi generuje się w państwach bogatszych. Przykładem może być Dania, która poinformowała że jej obywatele posiadają największe długi w relacji do wielkości gospodarki – zadłużenie z tytułu kredytów mieszkaniowych przekracza ich roczne PKB. Oczywiście jest to sytuacja inna niż wszystkie, ponieważ gospodarka Danii bazuje na zupełnie innym modelu kredytowym niż ma to miejsce w pozostałych państwach. Tak czy inaczej jesteśmy w szarym ogonie Europy. Czy należy się z tego jednak cieszyć? Odpowiedzcie sobie sami.
