Z pewnością każdy z nas będąc jeszcze dzieckiem doświadczył sytuacji, w której to rodzice zaproponowali mu własne kieszonkowe. Przykładowo mogło to wyglądać tak, że obaj rodzice zdecydowali o udostępnianiu nam jakiejś kwoty pieniędzy. Zobowiązali się także do tego, że kwota – zazwyczaj niewielka – będzie nam wręczana co miesiąc (przeważnie wtedy, kiedy rodzice mieli wypłatę). Z początku brzmiało to jak sen, ale szybko zorientowaliśmy się o co tak naprawdę w tym wszystkich chodzi.
Nie można już było wtedy bezkarnie namawiać mamę lub tatę na kupno tego czy tamtego. Zawsze wysłuchiwaliśmy monologu, że skoro mamy pieniądze to powinniśmy nimi racjonalnie dysponować. Skoro więc mamy na coś ochotę, to kupmy sobie to z własnych kieszonkowych. Nie ulega wątpliwości, że jednej strony była to świetna zabawa, a z drugiej stresujące decyzje – jak w życiu. Często więc musieliśmy decydować o tym co kupimy i za ile. Większe marzenia realizowaliśmy w ciągu oszczędzania przez kilka miesięcy. Zapewne większość z was jest w stanie powiedzieć, że kieszonkowe nauczyły nas jak traktować pieniądze, nauczyły nas z nich mądrze korzystać, a także w pewien sposób inwestować lub oszczędzać – kosztem innych przyjemności. W dzisiejszych czasach jest podobnie i sami możemy zdecydować o tym, czy nasze dziecko będzie kształcić się w zakresie finansów podobnie do nas – poprzez kieszonkowe.
Warto jednak zauważyć, że żyjemy w czasach technologicznie unowocześnionych. Oznacza to mniej więcej tyle, że praktycznie każde dziecko posiada telefon komórkowy, tablet lub inny elektroniczny gadżet w domu – komputer, laptop. Banki także wychodzą z inicjatywą i proponują założenie dla naszego dziecka konta internetowego. Kiedyś kieszonkowe dawano jedynie do ręki, a dziś można zrobić przelew na konto syna i córki. Ten, może kontrolować stan swojego konta na stronie internetowej, a za dołączoną do konta kartę kupować rzeczy w sklepach. Oczywiście może korzystać też bankomatów i wypłacać gotówkę. Zdecyduj sam/sama który sposób jest dla ciebie najlepszy.
