Nie wiem czy znajduję się w większości, czy w mniejszości, ale linie lotnicze Eurolot są mi zupełnie nieznane – do tego stopnia, że nigdy o nich nie słyszałem (oprócz dziś). Sytuacja wydaje się być o tyle zabawna, że zanim o nich usłyszałem, musiałem ogłosić ich upadłość, bo tak można nazwać funkcjonowanie linii przez jeszcze niespełna dwa miesiące. Ministerstwo skarbu zapowiedziało, że Eurolot przynosi straty, a te nie są mile widziane. Nie można więc sztucznie podtrzymywać czegoś dla samej zasady. Linia musi być zlikwidowana i wszystko doskonale zdają sobie sprawę z tego, że Eurolot będzie funkcjonował do marca 2015 roku – nie zostało mu więc zbyt wiele czasu.
Eurolot nie był jakoś szczególnie rozpoznawany. Oferował przewóz osób jedynie między największymi polskimi portami, a także bardziej turystycznymi miastami zagranicą. Ciekawostką może być także to, że największym udziałowcem Eurolotu jest Skarb Państwa – posiada blisko 62 procent akcji. Spółka nie jest już od lat rentowna. Właściwie to przez większość czasu przynosiła straty, dlatego też dziwi fakt, że dopiero teraz zdecydowano się ją zamknąć. Karolina Bursa – rzecznik Eurolotu – powiedziała, że wszystkie loty zaplanowane do 31 marca się odbędą i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pasażer nie zostanie pozostawiony bez wsparcia przewoźnika. Osoby, które kupiły bilety na termin po 31 marca, będą na bieżąco informowane o sytuacji ich lotu.
Proces likwidacji przebiegnie więc bez zbędnych problemów. Spokojni powinni być więc ci, którzy zaplanowali podróż z Eurolotem. Nawet, gdyby lot miał się nie odbyć, to pieniądze zostaną nam zwrócone – 100-procentowy zwrot wszelkich kosztów. Oczywiście nastapi to tylko wówczas, gdy nie uda się zastąpić rezerwacji innym przewoźnikiem. Warto także zauważyć, że linia ma obecnie do dyspozycji 11 samolotów, z czego 1 jest już objęty procedurą leasingodawcy, a pozostałe 10 będzie włączone na stałe do floty LOT-u.
