Na ostatniej sesji nowojorskiej giełdy indeksy zanotowały niewielkie wzrosty – Dow Jones Industrial o 0,27%, Nasdaq o niecały 0,10%, a S&P poszedł w górę o 0,23%. Wszyscy inwestorzy oczekują bowiem na wyniki amerykańskiej gospodarki za IV kwartał 2011 roku. To jakie one będą zadecyduje o sytuacji zarówno na krajowych, jak i międzynarodowych rynkach kapitałowych.
Co prawda spółka Alcoa rozpoczęła już serię publikacji wyników kwartalnych, jednak inwestorzy czekają na informacje ze spółek zawartych głównie indeksie S&P500. To on zawiera najprężniej działające przedsiębiorstwa w Ameryce, których zysk lub strata na jedną akcję zadecyduje o tym, czy inwestorzy zainwestują. Eksperci twierdzą, że pomimo kryzysu wyniki powinni być lepsze niż w III kwartale 2011 roku, ponieważ wskazują na to opublikowane ostatnio dane o spadku bezrobocia szósty miesiąc z rzędu, a także to, że rośnie sprzedaż towarów i usług. Co prawda Barack Obama zwalnia ludzi z sektora publicznego, ale jest to pozytywnie odbierane przez inwestorów jako ograniczanie biurokracji i kosztów państwa. Jeśli więc wszystko będzie szło w obecnym kierunku, to niewykluczone że I kwartał 2012 roku zostanie zamknięty na sporym plusie. Specjaliści nie ukrywają, że prędzej czy później nadejdzie moment przełamania, a analizując obecne dane napływające z gospodarki USA można by śmiało stwierdzić, że ten moment powoli nastaje.
Należy mieć na uwadze, że praktycznie wszystko co dzieje się nowojorskim parkiecie giełdowym odbija się na wszystkich rynkach kapitałowych globu. Eksperci mają więc nadzieje, że pozytywna sytuacja Stanów Zjednoczonych skłoni inwestorów do inwestycji także w Europie, która nadal pogrążona jest w głębokim kryzysie. Jeśli się to uda, to możliwe że także i na Starym Kontynencie nareszcie zacznie dziać się więcej dobrego niż złego.
