Nie ma co ukrywać, że bezrobocie w Polsce stale rośnie – i to praktycznie z dnia na dzień. W naszym kraju już około 2 mln osób nie ma pracy, przez co rośnie wskaźnik ogólnego bezrobocia w całym kraju. W niektórych mniej uprzemysłowionych regionach wynosi ono już ponad 20%.
Według wyliczeń specjalistów stopa bezrobocia w Polsce pod koniec 2012 roku może sięgnąć nawet ponad 13%. Najgorsze jest jednak to, że większość bezrobotnych nie może znaleźć stałego zatrudnienia przez ponad rok. Mają albo za niskie kwalifikacje lub takie, które nie są aktualnie pożądane przez pracodawców – np. dyplom psychologii. Takich osób w naszym kraju jest obecnie około 966,6 tysięcy. Co prawda Urzędy Pracy organizują kursy pomagające znaleźć zatrudnienia, jednak na rynku panuje obecnie swoisty zastój. Więcej niż połowa pracodawców nie chce zatrudniać nowych pracowników, ponieważ boi się że pociągnie ich to na dno. Inni mają za dużo rąk do pracy i już dawno zaczęli zwalniać swoich ludzi. Polski rynek pracy zaczął być tak bardzo charakterystyczny, jak np. rynek pracy w Stanach Zjednoczonych. Nawet dyplom ukończenia studiów wyższych – który kiedyś był nie lada osiągnięciem – nie gwarantuje pewnego zatrudnienia. Eksperci mówią otwarcie – w XXI wieku liczy się kierunek studiów i umiejętności, a nie uczelnia na której uzyskaliśmy dany dyplom. Jeśli chcemy mieć pracę, to musimy podążać za trendami rynku – mówią. Zapewne dużo w tym racji, jednak nadal nie wiadomo, co zrobić z osobami, które nie mogą latami znaleźć zatrudnienia. Nierzadko ich przekwalifikowanie nie skutkuje, ponieważ są one w wieku 50+ – niepożądanym przez pracodawców.
W naszym kraju obecnie łatwo zaobserwować, że ludzie nie szukają innego zatrudnienia, lecz cenią to co już mają. Podczas gdy kilka lat temu praktycznie każdy przebierał w ofertach, o tyle dzisiaj wiele osób zgadza się na pracę za przysłowiową najniższą krajową. Pytanie tylko, czy taka właśnie musi być przyszłość wielu osób z wyższym wykształceniem.
