Nikt nie miał wątpliwości, że zniesienie eksportu irańskiej ropy do wielu europejskich krajów odbije się na światowych rynkach. Cena „brent oil” przekroczyła psychologiczna barierę 120 dolarów za baryłkę. Jeśli tak dalej pójdzie, to paliwo stanie się prawdziwym dobrem luksusowym – mówią specjaliści.
Ceny na rynku NYMEX w Nowym Jorku są najwyższe od dziewięciu miesięcy. Za baryłkę ropy West Texas Intermediate trzeba tam zapłacić 105 dolarów. Dużo drożej trzeba zapłacić za ropę naftową na giełdzie paliw ICE Futures Europe w Londynie, gdzie cena za baryłkę wyniosła 121 dolarów. Zdaniem ekspertów od rynku paliw tak wysokie ceny surowca spowodowane są stałymi zawirowaniami w Europie, a także zmniejszeniem rezerw walutowych przez Chiny. Podwyżki cen spowodowane są także zaprzestaniem dostaw ropy przez Iran dla takich krajów, jak Wielka Brytania czy Francja. Wszyscy boją się bowiem o to, jak Stary Kontynent poradzi sobie bez stałych dostaw surowca z Teheranu. Niewykluczone jest to, że w najbliższym czasie znacznie pójdą w górę ceny na stacjach benzynowych w całej Europie. Koncerny paliwowe będą bowiem zmuszone do podwyższenia cen oferowanych przez swoje sieci dystrybucyjne. Specjaliści jednak coraz częściej zastanawiają się, czy portfel przeciętnego Europejczyka wytrzyma tak wysokie wzrosty cen paliw. Niewykluczone jest bowiem to, że spora część kierowców sprzeda swoje pojazdy i „przesiądzie się” na komunikację miejską.
Własny samochód staje się bowiem z miesiąca na miesiąc coraz większym luksusem, który jest dostępny dla niewielu. Mało kogo stać bowiem nie tylko na drożejące ubezpieczenia, ale także na wysokie ceny paliw na lokalnych stacjach. Pytanie tylko, jak na podwyżki cen ropy odpowie sektor usług i handlu.
