Wiele osób pyta, dlaczego nie ma zbyt licznej grupy inwestorów, która inwestowałaby w polskie fundusze akcji. Odpowiedź jest dość prosta – są one po prostu za drogie dla przeciętnego Kowalskiego. TFI pobierają rozmaite opłaty i wynagrodzenie w granicach 4-5%, co patrząc na wykresy choćby najlepszych funduszy zabiera zbyt dużą część zysku.
Przeglądając broszury zagranicznych TFI łatwo zauważyć, że wiele funduszy inwestycyjnych choć są prowadzone przez zagraniczne firmy, które mają dużo większe koszty działalności, to są tańsze – i to średnio o połowę. Specjaliści wyliczyli, że koszt korzystania z polskiego funduszu inwestycyjnego to przynajmniej 4% w skali roku. Tymczasem zagraniczne fundusze, pochodzące nierzadko także z Europy pobierają średnio 1,5-2% w skali roku. Przykładem są fundusze BNP Paribas czy HSBC. Zdaniem specjalistów ta sytuacja na polskim rynku raczej szybko się nie zmieni. Wszystko przez to, że nasz rynek nadal „raczkuje”. Wciąż niewiele osób chce inwestować w fundusze inwestycyjne, ponieważ albo się na nich nie zna, albo się na nich zawiodło. Sprawia to, że na polskim rynku nadal jest wiele do zrobienia. Problem w tym, że praktycznie żadne TFI nie wie, jak skutecznie przyciągnąć klienta – głównie tego z małym lub średnim kapitałem.
Jeśli tak dalej pójdzie, to za niedługo wszyscy poważni inwestorzy na polskim rynku będą w całości inwestowali w zagraniczne fundusze inwestycyjne. Przy wysokim kapitale opłaty mogą bowiem być nawet o wiele tysięcy złotych bardziej korzystniejsze, niż w przypadku „rodowitych” polskich funduszy akcji.
