Nie ma co ukrywać, że z dnia na dzień coraz bardziej przemija mit „zielonej wyspy” wykreowanej przed obecnego premiera Polski – Donalda Tuska. Dlaczego? Bo wszelkie dane wskazują na to, że kryzys nadchodzący ze strefy euro coraz bardziej dotyka Polaków i ich portfele.
„Polscy politycy stale chwalą się tym, że nasz kraj może poszczyć się na tle Europy Zachodniej dużo wyższym wzrostem gospodarczym, niż średnia europejska. Tyle, że wzrost PKB w Niemczech o 0,5% w skali roku to nie to samo, co 0,5% w Polsce„ – tłumaczą eksperci.
Nasz kraj stale odczuwa piętno wieloletniego komunizmu. Zagraniczni ekonomiści są zdania, że co prawda mamy szanse na stały rozwój, ale tylko jeśli inwestycje będą poparte także zmianami prawnymi. Musimy walczyć z nepotyzmem i korupcją, sprywatyzować państwowe firmy i pozbyć się tego, co zbyteczne. Nie możemy sobie pozwolić na utrzymywanie deficytowej kolej czy urzędów pocztowych. Musimy znaleźć wspólne antidotum na bolączki Polski – i to już teraz, bo inaczej czeka nas katastrofa gospodarcza.
„Większość napotkanych na ulicy rodaków nie kryje rozczarowaniem z powodu obecnie prowadzonej polityki państwa. Służba zdrowia kuleje, pociągi się wykolejają, a Amber Gold pozbawia w świetle prawa oszczędności życia kilkadziesiąt tysięcy osób. Z pewnością nasz kraj nie jest na dzień dzisiejszy idealnym miejscem do egzystencji, dlatego też coraz więcej osób (zwłaszcza) młodych wyjeżdża” – mówią specjaliści.
Najgorsze w tym wszystkim jest jednak chyba to, że pomimo nieudolności naszego państwa (a właściwie samych polityków i urzędników) straszy się nas wyższymi podatkami i podwyższa wbrew woli społeczeństwa wiek emerytalny. Pytanie tylko po co, skoro większość młodych i tak stąd ucieka, więc za 20 czy 30 lat nie będzie miał kto pracować na świadczenia dla przyszłych emerytów czy rencistów.
