Od paru miesięcy na światowych parkietach króluje kolor czerwony. Zniechęca on inwestorów do inwestowania, przez co fundusze inwestycyjne mają coraz mniej kapitału. Oprócz ogólnych wyników finansowych do lokowania oszczędności w fundusze zniechęcają również stopy zwroty – większość funduszy przez ostatnie trzy miesiące nie tylko nic nie zarobiła, ale wręcz straciła. Nadszedł jednak październik, a z nim nowe nadzieje, że będzie lepiej.
Do lepszych nastrojów inwestorskich przyczynili się głównie politycy organizujący szczyt Unii Europejskiej, a także choć cień nadziei, że być może albo Norwegia, albo Chiny pomogą Europie Zachodniej w zwalczaniu kryzysu. Według rankingów większość funduszy wypadła w ubiegłym miesiącu bardzo dobrze. Aż 90,5% zanotowało zysk, a to rzadko spotykane zjawisko w kryzysie. Dla przykładu średnia stopa zwrotu z funduszu akcji amerykańskich wyniosła ok. 4,8%. Tymczasem jeśli ktoś zdecydowałby się zainwestować nie w złotówkach, a bezpośrednio w dolarach mógł zarobić łącznie ok. 13,4%. Jest to spowodowane spadkiem dolara, na którym można było przy okazji nieźle zarobić.
Nie trzeba jednak inwestować w akcje amerykańskie, aby nieźle zarobić. Średnio fundusze akcji polskich dały zarobić swoim inwestorom w listopadzie ok. 7,8%. Inwestorzy szczególnie interesowali się w zeszłym miesiącu akcjami największych lokalnych spółek, przez co indeks WIG20 zanotował wzrost o prawie 8,4%. W tyle nie pozostały także fundusze obligacji, które zarobiły 1%. Analitycy studzą jednak ogólne opinie spekulantów twierdząc, że wpływy do funduszów inwestycyjnych w większości pochodziły nie z Polski, a z zagranicy. Miejmy jednak nadzieje, że nasi lokalni inwestorzy zaczną masowo lokować kapitał, a tak duży wzrost warszawskich indeksów nie będzie chwilowy tylko stały.