Od jakiegoś czasu działania Rosji wpływają niepokojąco na sytuację krajów bałtyckich, które podobnie jak Ukraina obawiają o swoje terytorium. W każdym z tych krajów – tuż przy granicy – żyje sporo rosyjskojęzycznych obywateli, a to właśnie oni stanowią podstawę do ataków Moskwy na inne kraje. Podobną sytuację mogliśmy już obserwować w historii, gdzie jeden z krajów zajmuje drugi, powołując się na obronę swoich obywateli. Czy Rosja podziela strategię rozprzestrzenioną przez nieżyjącego już Adolfa Hitlera? Wszystko na to wskazuje. Co więcej, społeczność międzynarodowa jest oburzona, że kraje zachodu tak mało robią – czekając na kolejne posunięcia Rosji.
Były premier Luksemburga Jean-Claude Juncker powiedział, że obecnie wykonywane działania Kremla są zagrożeniem nie tylko dla Ukrainy, ale także dla całej Unii Europejskiej. Juncker opowiada się za znacznym nasileniem sankcji, ponieważ obecne nie wywierają jakiejkolwiek presji na Rosji. Obecne sankcje można więc uznać za bardzo łagodne, a nie na tym to polega. Unia Europejska musi więc dać jasno do zrozumienia, że jest to konflikt regionalny.
Moskwa zapowiedziała, że każdorazowe sankcje wobec ich kraju odbiją się jak bumerang w stosunku do innych. Oznacza to więc, że nałożenie nowych sankcji zarówno przez Unię Europejską, jak i Stany Zjednoczone będzie wiązać się z podobnymi sankcjami, które nałożą Rosjanie. Niestety, ktoś musi podjąć odpowiednie kroki, ponieważ podstawa wartości Wspólnoty jest zagrożona, a poszanowanie prawa międzynarodowego dla Rosji nie istnieje.
