Żyjemy w czasach powszechnej inwigilacji, choć większość z nas nie widzi w tym większego problemu. Nie zmienia to jednak faktu, że pozyskiwane informacje na nasz temat mogą być bardzo niebezpieczne i przysporzyć nam wielu problemów – nawet, gdy teoretycznie nic nie przeskrobaliśmy i prowadzimy spokojne życie. Fanatycy teorii spiskowych jak co roku nakręcają spiralę scenariuszy możliwych do zrealizowania przez państwo, by mieć tylko większą kontrolę, wiedzę lub świadomość o potrzebach i zamiarach swoich obywateli. Teorie spiskowe żyją swoim życiem, jednak nie można zapomnieć o tym, że obecnie wdrażany jest projekt inteligentnych liczników – dla niektórych oznaczający koniec prywatności. Czy rzeczywiście mamy podstawy do obaw?
Inteligentne liczniki mają przede wszystkim pomóc dostarczyć dystrybutorom prądu informacje na temat realnego zużycia prądu. Nie trzeba już więc będzie spisywać licznika, bo licznik na bieżąco będzie wysyłał informację o stanie licznika. Dla niektórych jest to zamach na prywatność klientów, ponieważ dystrybutor będzie doskonale wiedział o tym, że jesteśmy w domu, że korzystamy z tego lub innego urządzenia – możliwości jest wiele. Producenci tej technologii przekonują jednak, że nie jest ona w stanie podglądać odbiorców prądu, ponieważ nie jest to możliwe z technicznego puntu widzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że dystrybutor będzie doskonale wiedział czy udaliśmy się na wakacje i jak długo one trwały, a takie informacje – gdy wpadną w niepowołane ręce – mogą wyrządzić wiele szkód.
Tak czy siak inteligentne liczniki powstaną i w dalszej perspektywie będą je mieli wszyscy. Dlaczego? Ponieważ Unia Europejska tego wymaga. Już w ciągu kilku lat większość tradycyjnych liczników na prąd będzie zastąpiona tymi inteligentnymi. Warto też dodać, że odczyt z licznika nie będzie następował w każdej sekundzie, ale raz na ileś minut. Czy jednak mamy się czego obawiać? Z perspektywy czasu wydaje mi się, że jest to po prostu bezsensu.
