Nie ulega wątpliwości, że większość z was doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że na polskim rynku istnieje darmowy internet – Aero2. Być może nie jest on przesadnie promowany, by ilość zgłaszających się osób była jak najmniejsza. Na razie jest w fazie testów, dlatego też pozostaje darmowy. O ile była to ciekawa i przede wszystkim darmowa alternatywa dla innych sieci – przynajmniej pozwalała na komunikację i względnie wystarczała na potrzeby surfowania po sieci – o tyle spółka podjęła decyzję o wprowadzeniu pewnych ograniczeń. Ograniczenia te polegają na tym, że każdy użytkownik musi co godzinę przepisać kod, gdyż w innym przypadku połączenie z siecią będzie przerwane – aż do ponownego przepisania kodu.
Trzeba przyznać, że jest to dość problematyczne, ale spółka Aero2 tłumaczy to tym, że jest to potrzebne, by ograniczyć ciągłe zużycie przepustowości przez osoby ściągające – teraz ze ściąganiem jest problem, bo połączenie trzeba odnawiać co 60 minut. To ograniczenie jest problematyczne, zwłaszcza dla zwykłych użytkowników. Od poniedziałku Aero2 zaproponowało zdjęcie ograniczenia za symboliczną opłatą. Nowa oferta przedstawiana jest jako Aero mini. Koszt zdjęcia blokady nie jest wysoki. W przypadku 30 dni wynosi on 5 zł, w zamian dostając 3 GB danych. Jest też i druga oferta 60 dniowa, która kosztuje 10 zł, a w zamian otrzymuje się 5 GB danych. Warto jednak zauważyć, że oprócz możliwości pobrania określonych w pakiecie danych, klient w zasadzie nie dostaje nic więcej. Czy warto jest więc płacić tylko za to, by co 60 minut nie przepisywać kodu? Każdy powinien ocenić to sam.
Nie wydaje się jednak, by nowa usługa spółki Aero2 odniosła należny sukces, bo w zasadzie nic nie daje. Poza tym użytkownicy mogą poczuć się oszukani, że zabrano im coś teoretycznie darmowego – kiedy nie było ograniczeń – i teraz przywrócono im to w postaci abonamentu. Ciekawe co w tej sprawie do powiedzenia ma UOKiK.
