Sytuacja z Amber Gold jest o tyle dziwna, że jeszcze dwa lata temu była na ustach praktycznie wszystkich Polaków. A jak jest dziś? Dziś już o niej prawie nikt nie pamięta. Ale o sprawie warto pamiętać i to zwłaszcza dlatego, że jest wielu poszkodowanych. Jeżeli pamięć was już zawodzi, to muszę przypomnieć, że ten gdański parabank oszukał aż 18 tysięcy osób i to na kwotę przekraczającą ponad 800 milionów złotych. Co jednak przez dwa lata śledztwa udało się ustalić? Czy osoby oszukane mają szansę odzyskać choć część majątku? Z podawanych informacji wynika, że jest tego niewiele, dlatego też przez ostatnie dwa lata nie usłyszano o żadnych konkretach.
Ukradzionych pieniędzy szukano nawet w innych krajach, głównie tam, gdzie Amber Gold robił jakieś interesy. Swoich sił próbowano także w Australii, ale nie odnaleziono ani pieniędzy, ani złota. Prokuratura nie ma sobie jednak nic do zarzucenia, ponieważ twierdzi, że robi wszystko co w jej mocy, by zamknąć sprawę. Niestety, ale od ponad dwóch lat nie udało się to żadnemu z dziewięciorgu prokuratorów, którzy zajmują się sprawą. Co więcej, nie ma żadnych konkretów odnośnie jakiegokolwiek śladu. Śledztwo stoi w miejscu, choć nie powinno, ponieważ sprawa Amber Gold jest jedną z najpoważniejszych w ostatnich latach. Z tego też względu osoby oszukane powinny raczej przyjąć do wiadomości fakt, że rekompensaty już raczej nie uzyskają. Dlaczego? Z doświadczenia wiadomo, że im dłużej prokuratura prowadzi jakąś sprawę, tym staje się ona trudniejsza do rozwiązania – wręcz toczona przez lata, bez żadnego dobrego wyniku końcowego.
Nieuniknione, że sprawa związana z Amber Gold ma podłoże dużo bardziej polityczne niż nam się może wydawać. Podejrzani były już służby, podejrzani był minister finansów, a nawet podejrzewano kłamstwa prokuratury. Czy jest to więc celowe matactwo w śledztwie, które prawdopodobnie nigdy nie skończy się dla oszukanych dobrze? Być może i trzeba być na tą okoliczność przygotowanym.
