Choć brzmi to dość kuriozalnie, to zarówno lekarze, jak i szpitale są przywoływani do pionu w sprawie nadużyć, jakie mają miejsce w przypadku leczenia pacjenta. Zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia i zarządzeń prezesa NFZ wynika, że pacjentowi przysługującemu ubezpieczenie zdrowotne, powinno wystarczyć standardowe leczenie. Nie powinno się więc dopłacać za leki, czy leczenie, które nie jest pacjentowi potrzebne. Rodzą się z tego koszta i coraz większe problemy – to złe gospodarowanie pieniędzmi. Jak jednak odróżnić pacjenta, który zasługuje na dalszą diagnozę/leczenie od tego, który jej faktycznie nie wymaga?
Minister zdrowia ma na to sprawdzoną metodę, którą trzeba stosować w każdym znanym mu przypadku. Chodzi o oferowanie pacjentom świadczeń o określonym standardzie. Trudno jest jednak zrozumieć słowo „standard”, bo co nim właściwie jest i w jaki sposób można go określić? Ministerstwo jest jednak pewne, że chodzi o zwykłe badania. W jego rozumowaniu, jeżeli standard nie odpowiada potrzebom pacjenta, to nie może on dopłacać do poszczególnych usług.
Lekarz nie może więc wypisywać kolejnych badań, bo te sporo kosztują, a pacjent jeżeli na nic konkretnego się nie uskarżał, to jest mu to wyraźnie zbędne. Jest wiele placówek, w których ten proceder jest mocno nadużywany. Ministerstwo zapowiedziało walkę i chyba nie zamierza się poddać, bowiem budżet z roku na rok jest coraz mniej stabilny – pieniędzy brakuje dosłownie na wszystko. Czy jednak jest to skuteczny sposób na walkę i jednoczesną oszczędność? Raczej nie, ale nie zaszkodzi spróbować.