Chcesz kredyt? Musisz mieć najpierw pieniądze. Wydaje się absurdalne? Nie, w Polsce wszystko jest możliwe. Już bowiem 18 grudnia wchodzi w życie nowa ustawa o kredycie konsumenckim, która zabrania bankom doliczania kosztów okołokredytowych do pożyczki. Co to oznacza?
Dosłownie będzie to wyglądać tak, że udając się do banku po pożyczkę będziemy musieli posiadać już własne środki, ponieważ opłaty okołokredytowe będą płacone z góry przy udzielaniu kredytu. A nie są one małe, bo w przypadku np. PKO BP sama prowizja może wynieść nawet 5% – i to bez ubezpieczenia. Jeśli więc zechcemy wziąć przykładową pożyczkę na święta w kwocie 1 000 złotych, to musimy najpierw zapłacić bankowi minimum 50 złotych, jeśli zainteresuje nas oferta największej instytucji bankowej w Polsce. Jest więc o co kolokwialnie mówiąc kruszyć kopie. Już wiemy, że do zaleceń nowej ustawy zastosują się takie banki jak PKO BP, ING, czy Raiffeisen. Banki z grupy BRE – mBank i Multibank – oraz Bank Millenium, czy Nordea nie ukrywają, że nie mają zamiaru stosować nowych regulacji. Według prawników tychże banków, ustawa ta jest niezgodna z prawem. Nie zamierzają jej więc uznawać. Może więc dojść do niepokojącej sytuacji na polskim rynku, w której część instytucji sprzeciwi się regulacją KNF.
Wygląda więc na to, że już w grudniu doświadczymy problemów z otrzymaniem kredytu – nie tylko tego hipotecznego, ale nawet bardzo popularnego gotówkowego. Możliwe, że część klientów wybierze alternatywne formy pożyczek, takie jak np. social lending. Wielu Polaków nie będzie bowiem stać uiścić nierzadko paru tysięcy złotych kosztów okołokredytowych z góry przed jego udzieleniem.
