Wydawać by się mogło, że ostatnie regularne wzrosty będą już stałe. Tymczasem nowojorska giełda przypomniała na swojej ostatniej sesji o tym, że jest ona prawie tak bardzo zmienna jak kobieta. Po osiągnięciu rekordowego poziomu przez wskaźnik Dow Jones, notowania zaczęły lecieć w dół.
Kluczowe indeksy na Wall Street zanotowały spadki – wspomniany Dow Jones 0 0,18%, S&P500 o 0,57%, a Nasdaq Composite zanurkował o 0,46%. Można by powiedzieć, że wyniki z ostatniej sesji na nowojorskim parkiecie to swoisty prysznic dla większości inwestorów, którzy nagle uwierzyli, że Ameryka wychodzi żwawo z kryzysu. Okazuje się jednak, że musimy jeszcze choć trochę poczekać. W kryzysie coraz trudniej o klienta, dlatego też na ostatniej sesji w Nowym Jorku znacząco taniały banki – tracąc całościowo jako grupa aż 3,3%, a także spółki telekomunikacyjne – w tym największy operator komórkowy w kraju – AT&T – o aż 2,3%. Wszyscy zaniepokoili się tym, że pomimo niezłych ostatnich wyników z gospodarki Stanów Zjednoczonych, tamtejsza giełda zanurkowała w dół. Eksperci pocieszają jednak, że nie ma się czym przejmować. Jest to chwilowa sytuacja, w której indeksy giełdowe „muszą odreagować” po ostatnich wzrostach. Nie wykluczone jednak, że kolejna sesja na Wall Street będzie dużo lepsza niż ostatnia.
Pamiętajmy jednak o tym, że cały świat nadal pogrążony jest w głębokim kryzysie. Nie warto inwestować w ciemno z myślą, że jakoś to będzie. Jak to mówią niektórzy – nie rośnie się całe życie. Dlatego też zdywersyfikujmy nasz portfel inwestycyjny w np. lokaty czy obligacje, ponieważ nie warto tracić pieniędzy na niepewnych akcjach.
