Wygląda na to, że Polacy coraz rzadziej decydują się na depozyt swoich pieniędzy – oszczędności życia – w produkty finansowe, zwane też inaczej lokatami bankowymi. W zasadzie nie ma co się im dziwić skoro oferta banków nie jest zbyt atrakcyjna pod względem oprocentowania rocznego. Banki oferują zdecydowanie za mało, a inflacja też robi swoje. Po co więc trzymać pieniądze w banku, który praktycznie nie daje zarobić? Dlaczego więc Polacy mają udostępniać swoje oszczędności, które będą po ilekroć obracane i przeznaczane na kredyty dla innych, a sami otrzymają jedynie drobny ułamek tych procentów?
Nie dziwi więc fakt, że wielu z nas poszło po rozum do głowy i przestało aktywnie składać depozyty w bankach, gdyż zwyczajnie na to nie zasługują – może dzięki temu coś w tej sprawie ruszy. Najnowsze wyniki wskazują, że napływ nowych depozytów na lokaty terminowe był w czerwcu bliski zeru. Nie ulega więc wątpliwości, że wzrost ulokowanych tam środków o 550 milionów złotych jest głównie zasługą narastających odsetek. Warto jednak zauważyć, że instytucje nie obserwują też wzrostu zainteresowania produktami bezpiecznymi, czyli funduszami inwestycyjnymi oraz detalicznymi obligacjami Skarbu Państwa, co w dłuższej perspektywie może zacząć martwić.
Coraz mniejsza popularność jest oznaką słabnącego zaufania do instrumentów finansowych państwa, a także firm zewnętrznych. To także przekaz, że dotychczasowa oferta finansowa nie spełnia wymagać większości inwestujących w ten sposób Polaków. Nikłe zainteresowanie oszczędnością będzie musiało być w końcu zauważone przez większe banki, które będą musiały dokonać odpowiednich zmian w ofertach, by przekonać klientów o opłacalności w oszczędzaniu na lokacie bankowej, funduszu inwestycyjnym czy detalicznych obligacji Skarbu Państwa. Z całą pewnością nie będzie to łatwe, ale możliwe do wykonania. Wszystko w rękach marketingowców, którzy teraz mają okazję do wykazania swoich możliwości. Czy sprostają zadaniu?
